Witajcie,
Oprócz tematyki ciążowo-dziecięcej na blogu chciałabym opisać Wam także nasze podróże (te małe jak i większe). Na pierwszy ogień idą wspomnienia zeszłorocznych zimowych wakacji :) Za kilka dni minie dokładnie rok odkąd odbyliśmy naszą pierwszą tak daleką podróż - w dodatku z synkiem 10 miesięcznym :)
Zapraszam na cz. 1 !!
---
"Pocztówkowe białe plaże z pudrowo miękkim piaskiem, kokosowe
palmy schylające się do szmaragdowego morza. Słońce i dźwięki merengue,
romantyczne krajobrazy, egzotyczne drinki i soczyste owoce... Dominikana
- raj na ziemi; to znakomita propozycja na niezapomniane karaibskie
wakacje". Takim oto nagłówkiem kusiły kolorowe katalogi biur podróży...
W drugiej połowie marca na taką egzotyczną podróż skusiliśmy się i my :)
Oferty
wakacyjne śledziłam od dłuższego czasu, ale Dominikana mimo iż była na
mojej liście "must see", wydawała się jakimś odległym, nieosiągalnym
marzeniem... Początkowo miał być maj i jakaś grecka wyspa, więc gdy mąż w
biurze podróży poprosił naszą koleżankę, aby pokazała nam oferty na
Dominikanę, to tylko popukałam się w czoło. Jednak po powrocie do domu
pogadaliśmy i padło stwierdzenie: jedziemy! :) Pozostała jeszcze kwestia
wyboru hotelu, a tutaj mieliśmy odmienne zdania i do samego końca nie
chcieliśmy odpuścić ;) Ostatecznie wybraliśmy hotel z oferty Itaki i lot
Dreamlinerem, na którego korzyść przemawiało m.in. brak przesiadek, a
to przy wakacjach z naszym niespełna rocznym synkiem było jednym z
ważniejszych czynników. Pozostało nam pakowanie i odliczanie dni,
których na szczęście było niewiele ;)
Nasza
podróż rozpoczęła się ok godz. 5:00, czyli na 3h przed wylotem (3h !!
Jak dla mnie stanowczo za dużo), gdy przekroczyliśmy progi warszawskiego
Okęcia. Nadanie bagaży i odprawa poszły sprawnie, więc pozostało
czekanie na wejście na pokład. Poszliśmy na kawę, później synek trochę
pobawił się na placu zabaw i ok godz. 7:30 zaczęło się wpuszczanie na
pokład. Pierwszy raz lecieliśmy Dreamlinerem i samolot naprawdę robi
wrażenie. Jest ogromny i aby do niego dojść musieliśmy przejść przez
całą halę odlotów, bo nie mieścił się w standardowym boksie.
Kilka
minut po godz. 8:00 wystartowaliśmy... Lot trwał prawie 11h. Nasz synek
spisał się na medal, bo ponad połowę lotu przespał, a i nam udało się
trochę odpocząć. Dzięki podróży z małym dzieckiem i dostępności,
mogliśmy otrzymać miejsca w pierwszym rzędzie naszej klasy -
ekonomicznej, które mają trochę więcej miejsca z przodu, gdyż są
przystosowane dla rodzin z dziećmi oraz skorzystać podczas lotu z
łóżeczka/kołyski.
Dużym minusem natomiast jest fakt, że
podczas tak długiej trasy nie otrzymaliśmy ani butelki wody (za
wszystkie napoje i posiłki trzeba było zapłacić); gdzie podczas podróży
na krótszych trasach i z innymi przewoźnikami nie było takiego
problemu... Jedyny plus, że taka informacja widniała w katalogu Itaki.
Ok.
20:00 czasu polskiego wylądowaliśmy na malutkim lotnisku w miejscowości
La Romana. Wysiadaliśmy przez schodki, nie rękaw i w końcu mogliśmy na
żywo zobaczyć ogrom samolotu ;)
Podróż
do hotelu trwała ok 1h, ale czas minął błyskawicznie... Mimo, że do tej
pory wszystko przebiegało sprawnie to w hotelu czekało nas kilka
niespodzianek. Ale o tym co popsuło nam humor w pierwszym dniu opowiemy w
poście, w którym opiszemy hotel.
Póki co zapraszam na mini relację. Na zdjęciach plaża hotelowa i pozostałe z miejscowości Uvero Alto. Miłego oglądania! :)
Niestety pora wracać do domu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz