Co warto zobaczyć na południu wyspy - Fuerteventura, zwiedzanie dzień 1

W piątkowy ranek (7.02) Piotrek popędził do wypożyczalni po auto; zjedliśmy śniadanie i przed południem ruszyliśmy na zwiedzanie Fuerty :) Postawiliśmy na południowe zakątki wyspy; gdyż to właśnie na tam znajdował się nasz hotel.



Odległości na Fuercie są niewielkie i ledwo wyruszyliśmy spod hotelu, aby po ok 9km (jakieś 10-15 min jazdy, w zależności od natężenia ruchu) zatrzymać się na pierwszy postój. Dotarliśmy do Plaży Sotavento, gdzie mieści się znana z internetowych i przewodnikowych zdjęć Lagunka Risco de Paso

Tego dnia świeciło piękne słonko, więc rozejrzeliśmy się chwilkę po okolicy; zrobiliśmy kilka zdjęć i obiecaliśmy, że wrócimy tutaj popołudniu w drodze powrotnej.









Mimo krótkiej przejażdżki Wikcio już zdążył sobie zrobić pierwszą drzemkę ;) a nas w tej sytuacji ratuje Tula Zig Zag ;) 



Ruszamy dalej i po ok 20 minutach wjeżdżamy do miejscowości Morro Jable; którą tylko "podziwiamy" zza okna. 

Cały czas jedziemy dobrą asfaltową drogą; a gps który dostaliśmy przy wypożyczeniu auta pokazuje, że do naszego kolejnego celu zostało ok 22km. Aż tu nagle sytuacja ulega zmianie i mniej więcej w połowie drogi musimy drastycznie zwolnić... Droga zmienia się w szutrową trasę...



W wypożyczalni ostrzegali nas, że nasza Corsa absolutnie nie nadaje się na jazdę nad Cofete, ale... podjęliśmy ryzyko ;) Jak się później okazało na trasie spotkaliśmy więcej takich śmiałków, którzy jechali tutaj wypożyczonymi autami ;)

A ostatnie 8km musieliśmy po prostu pokonać trochę wolnej. Co chwilę trzeba było zwolnić, pokonać jeden zakręt, drugi zakręt, serpentynkę lub poczekać aż przejedzie auto z naprzeciwka, bo oba by się nie zmieściły ;)







Dojeżdżamy do punktu widokowego (niestety nie wiem jak się nazywa), ale na tej trasie był tylko jeden jedyny ;) Wychodzimy z auta i... naszym oczom ukazuje się taki oto widok... Cofete !!! Wow! Wow! Wow!!



Z pięknych piaszczystych plaż wkraczamy w góry i taki kosmiczny krajobraz :)

Nagle nie wiadomo skąd pojawia się osiołek ;) który chętnie zapozował do kilku zdjęć ;)




Cały czas wjeżdżaliśmy pod górkę, no to ostatni odcinek z górki ;) I znowu jednej zakręt, drugi zakręt, serpentynka nad przepaścią...



Ale w końcu docieramy!!!
Pakujemy Wikcia w nosidło i sruu prawie biegiem na plażę :)



Oto ona - Playa de Barlovento. Patrzcie jak tu pięknie !!! I akurat wyszło słonko.




Złoty długi i szeroki pas mięciutkiego piasku otoczony jest z jednej strony potężnymi górami, by z drugiej strony wpadać do lazurowej wody! Stojąc w tamtym miejscu człowiek naprawdę czuje ogrom natury ;)

Ludzi na plaży była garstka, więc skorzystaliśmy z okazji i poprosiliśmy kogoś o pstryknięcie rodzinnej fotki ;)



W tej okolicy oprócz jednej restauracji/baru i stojącego w oddali opuszczonego domu nie ma kompletnie nic! Żadnych sklepów, restauracji, hoteli, atrakcji; ludzi garstka. Wow! Naprawdę jest tutaj pięknie i dziko. A jednym słyszalnym szumem tego dnia były wielkie morskie fale :)







Jeszcze tylko pakujemy - na pamiątkę - troszkę piasku do woreczka (opiszemy to w innym poście ;) ) i możemy ruszać w drogę powrotną...



Przed nami 18 km do następnego punktu; ok 40min drogi ale warto doliczyć jeszcze kilka minut...




W mniej więcej połowie drogi na rozwidleniu odbijamy w prawo (jadąc od Morro Jable prosto); by ok godz. 16:00 dotrzeć na południowy koniec wyspy, a dokładnie do Punta de Jandia.

Na miejscu znajduje się latarnia morska oraz niewielka osada rybacka. Dalej już nic nie ma i nie da rady jechać.












Na koniec jeszcze mapka z dotychczas zrobioną trasą, czyli 66km.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Świat Golików , Blogger